Mak na tle innych maków

Ma(t)kówka

Późny wieczór, Mały śpi niespokojnie. Uspokaja się, gdy układam się obok. Drżące nasionko potrzebuje skorupy ochronnej. Otulam go swoją obecnością. Zasypia, ale mi się nie udaje, nie mogę też wstać.

Coś mu gra w nosie. Czy to nowy katar czy stary glut po wieczornym płaczu? Źle mu oddychać. Po chwili już śni całym sobą. Choć śpi, to i tak stopami wciąż sprawdza czy jestem. Nie mogę zasnąć, nie mogę wstać.

W pokoju obok mąż robi to, co zwykle w wolnym czasie. Czyta czy gra? Bez znaczenia, mój aktualny problem i tak go nie dotyczy. Dlaczego jego to nie dotyczy?! Nie mogę zasnąć, nie mogę wstać. Łzy zbierają mi się pod powiekami, kręcą w nosie. Nadchodzi mój wieczorny płacz.

Byłam kiedyś makiem. Łapałam słońce i wiatr. Czułam, że świat jest bogaty: tak wiele może zaoferować, tak wiele mogę dać. Wabiłam płatkami życie, a ono przyszło w pierwotnej potrzebie „rozmnażaj się”. I urodziłam. A potem umarłam.

Spotkałam znajomą na spacerze. Jej nasionko spało ukryte w tymczasowej makówce na czterech kółkach. Wystarczyło pchać i bujać. Bez poczucia ruchu nasionko robiło się niespokojne.

– O, to już? – Zapytałam niezbyt elokwentnie, a ona uśmiechnęła się blado. – To którego umarłaś?

Cykl życia kobiety. Byłam makiem, a teraz jestem makówką. Otulam nasionko i siedem stadiów żałoby po sobie samej. Pozwalam sobie na ten płacz, ciężar ostatniego pożegnania barwnych płatków.

Bo ciężko odpuścić, zapomnieć kim się było za cenę obietnicy, że kiedyś nadal kimś się będzie. I uwalniam się w tym płaczu, bo wiem, że jeśli nasionka dojrzeją i puszczę je w świat, to nie zostanę jedynie pustą skorupą. Nawet w tym płaczu wciąż rozkwitam, ale inaczej – silniejsza i pełniejsza.

 

PS. Czy ten tekst jest też trochę o Tobie? Obserwuj mój fanpage, abyśmy były w kontakcie! → Facebook