bałagan na kanapie. szkic z natury

Gargulec na kanapie, czyli jak czysty musi być dom, żebym była szczęśliwa

Chciałabym, żeby w moim domu panował porządek. Żeby podłoga była idealnie lśniąca, okna przejrzyste, a wszystkie rzeczy  na swoich miejscach. Ach, te pierwsze 5 minut tuż po skończonym sprzątaniu ! Czuję świeżość, czystość i satysfakcję. Jestem idealną matką.

Trwa to „tylko” czy „aż” 5 minut? W każdym razie po chwili tu i ówdzie zagnieżdża się złośliwy gargulec. Znasz go? U mnie ostatnio na kanapie. Zagnieździł się i kompletnie nie było jak usiąść.

[wersja dźwiękowa: ściągnij lub słuchaj ]

Jak radzimy sobie z bałaganem?

Mój syn zrzuca wszystko, co niepotrzebne na podłogę i buduje na kanapie bazę z poduszek. Woła mnie i chichra się przeokrutnie, kiedy udaję, że nie widzę, gdzie się schował.

Ja chwytam pierwszą rzecz, która zagraca kanapę. Okazuje się, że to poplamiona koszulka. Idę ją odnieść do kosza, a tam pranie aż wypełza. Nastawiam pralkę przy radosnej asyście Juniora. W drodze powrotnej do kanapy zauważam zlew pełen naczyń. Zaczynam mycie, ale maluch z płaczem wstaje trzymając się mojej nogawki, potrzebuje uwagi. Przerywam i go podnoszę. Chcę usiąść i mu poczytać. Na kanapie. Na tej samej, która wciąż stoi zawalona rzeczami. Odpuszczam. Siadamy na dywanie i śmiejemy się wspólnie, kiedy kominiarz na ilustracji robi „A kuku” z komina.

Mój mąż zaś ze zbolałą miną podnosi jedną rzecz za drugą i odstawia. Raz we właściwe miejsce, innym razem gdzieś, żeby po prostu nie przeszkadzały. Jest skupiony na celu i po krótkiej chwili go osiąga. Posprzątał kanapę i jest z siebie zadowolony. Zrobił szybko i sprawnie coś, co mi zajmuje cały dzień albo jest dla mnie w ogóle nieosiągalne.

 

Jak to wszystko ogarniać?

Ogarniać to znaczy obejmować wszystko myślą, słowem i uczynkiem. Panować nad życiem, domem, rodziną. Pamiętać o wizytach lekarskich, rachunkach, regularnie myć zęby, okna i klamki. Odkurzać pod i nad dywanem i zabezpieczyć się na emeryturę. Podlewać kwiatki, nie podlewać kaktusów. Zajmować się pracą, domem i rodziną. Zadbać o edukację dzieci i wybrać mądrze: angielski czy hiszpański, a może chiński? Basen, szkoła muzyczna czy błotna kuchnia? Wyspać się i poczytać książkę. Zadbać o siebie i o relacje. Nie zapomnieć o imieninach teściowej. Regularnie myć oknom zęby i klamki.

Żeby ogarniać, muszę przestać robić wszystko naraz.

Uczę się zadaniowego podejścia. Stopuję z daremnymi próbami ogarnięcia całości za jednym razem. Wyznaczam cele, obszary, kategorie i tym się zajmuję. Powoli, krok po kroku. Jestem w procesie.

Proces. Moje ulubione słowo ostatnio, co jest zadziwiające, bo jako buntowniczka z natury powinnam mieć raczej ciągoty do rewolucji. I tak było przed pojawieniem się chłopaków. Sprzątanie metodą rewolucyjną – raz w tygodniu ogarnianie wszystkiego za jednym zamachem. Pół soboty na szmacie i z głowy. Teraz jednak ani to skuteczne ani możliwe do przeprowadzenia nie jest. Lepsze wyniki daje metoda „po trochu, ale codziennie”.

 

Kto jest odpowiedzialny za czysty dom?

Bałagan nie jest spowodowany przez moje nieogarnianie. Jest skutkiem tego, że w tym domu żyjemy i działamy. Zapomniana brudna koszulka nie jest dowodem na bycie brudasem. Ona pokazuje, że pozwalam dziecku trenować samodzielnie jedzenie i jednocześnie dbam o to, żeby chodził w suchym ubraniu. Garść kartek tworząca gargulcową płetwę grzbietową świadczy o tym, że starszy z zapałem trenuje rysowanie, jest kreatywny i nie boi się tworzyć.

To my wszyscy tworzymy nasz bałagan.

Obowiązek ogarniania domu najlepiej więc podzielić na wszystkich członków rodziny według ich możliwości. Widzę, że mojemu mężowi sprawniej wychodzi sprzątanie newralgicznych punktów w rodzaju gargulca. Cieszę się i jestem wdzięczna, kiedy się za to zabiera. Zaakceptowałam, że bałagan niekiedy się tworzy i że nie tylko ja jestem za niego odpowiedzialna.

Nie znaczy to, że nie będziemy się z problemem mierzyć. Sterta suchych ubrań faktycznie wymaga rozwiązania systemowego – może kosza na wyschnięte, ale jeszcze niepochowane pranie? Może jednego konkretnego miejsca do składowania? No, bo to, że zawsze uda się poskładać na bieżąco z suszarki przed kolejną partią prania, jak to miało miejsce przed drugim dzieckiem, możemy już między bajki włożyć. Może za jakiś czas Młody przejmie to zadanie i będzie łatwiej. Na razie się nie da.

 

Dlaczego chcę posprzątać?

Często zadaję sobie to pytanie. W tamtej konkretnej sytuacji zapytałam siebie: dlaczego właściwie chcę posprzątać kanapę? Bo chcę usiąść i przeczytać książeczkę razem z Juniorem. I wtedy dopadł mnie bezsens tej odpowiedzi – utrzymanie niemowlaka, który próbuje niekiedy już chodzić, na kanapie podczas czytania, to wyczyn. Musiałabym chyba dać mu jakiś kabel do zabawy, a i tak, to nie gwarantuje bezruchu. Stokroć bezpieczniejsze jest czytanie na dywanie. I tak też zrobiliśmy.

Chcę mieć czysty dom, a nawet więcej – chcę w tym domu sprzątać, ale nie jest to mój cel życiowy. Wypucowana wanna nie zbuduje za mnie relacji z dzieckiem. Walka o wysoki połysk, wściekanie się na odciski palców i kocich łapek nie uczynią mnie szczęśliwszą. Nie sczeznę, jeśli pajęczyna powisi w kącie jeszcze tydzień (no dobra – miesiąc), ale moja głupia mina może przestać bawić Juniora lada dzień, więc wolę nasycić się jego uśmiechami. Jeśli teraz nie wykorzystam okazji na wspólne czytanie, to kolejnym razem młodzież może nie być już tak zainteresowana.

Jestem mamą niemowlaka, a nie nim samym, więc nie muszę być w ciągłym ruchu. Nie muszę być nieustannie produktywna i idealna. Wolę bywać szczęśliwa.

To są właśnie te małe zmiany w życiu i swoim podejściu do niego, których musimy dokonywać od kiedy jesteśmy rodzicami. Jeść zdrowiej, bo dziecko patrzy i je to, co my. Zostawiać większy margines na błędy i wolniejsze wykonywanie czynności, nawet tych prozaicznych. Układać strategie zapobiegające gargulcom.

 

Teraz Ty

Wyobraź sobie, że to na Twojej kanapie rozgościł się złośliwy gargulec. Co robisz?

Taktyka nr 1

Napadasz na niego z furią, jego kończyny wylatują w powietrze i lądują we właściwych miejscach. Jego garb okazuje się pełen wypranych przed dwoma dniami ubrań, składasz z werwą koszulki, układasz w szufladach. Twoje dziecko chce pomóc – także rozczłonkowuje gargulca na swój dziecięcy sposób. Zbierasz za nim graty z podłogi. Po chwili zagłębiasz się w czeluści kanapy i odnajdujesz zaginioną główkę ludzika LEGO i 20 groszy. Niespodziewana nagroda za porządne sprzątanie. Z pełną satysfakcją układasz ozdobne poduchy. Marzysz o herbatce wypitej na spokojnie pośród nich. Wchodzisz do pokoju z kubkiem parującego napoju, a tam, jak w najgorszym horrorze klasy B, siedzi znowu on. Gargulec na kanapie.

Taktyka nr 2

Tym razem wybierasz taktykę nr 2 – zarządzasz pospieszną ewakuację. Ubierasz dzieci i siebie, wychodzicie odwiedzić babcię, sąsiadkę, koleżankę albo po prostu do kawiarni z kącikiem z zabawkami. Pijesz kawę w otoczeniu innych ludzi i tylko od czasu do czasu rzucasz w stronę progenitury kontrolujące spojrzenie. Jest dobrze, złapałaś oddech, zapomniałaś. Po powrocie do domu on jednak czeka – koszmar utkany z bałaganu. I dodatkowo kubek z niedopitą herbatą.

Taktyka nr 3

Patrzysz gargulcowi prosto w oczy  i mówisz: widzę Cię, wiem skąd się wziąłeś! Mówisz mi, że jestem beznadziejna, bo jest w domu bałagan. A to nie jest prawda, tylko Twoja opinia. Wiesz co gargulcu? Skoro już jesteś, to dostaniesz swój koszyk do spania.

 

Jaki jest Twój sposób na gargulca ? Podziel się swoją taktyką w komentarzu.

A jeżeli moje propozycje wydają Ci się godne naśladowania, przekaż je, proszę, innym Mamom walczącym z gargulcem .